Się Szczycą

Się Szczycą

Bonus Rpk, Atr Mf, Lukasyno, And Wowo

Альбом: Losu Kowal
Длительность: 3:28
Год: 2016
Скачать MP3

Текст песни

Się szczycą a nie ma czym
Oni się szczycą
Tym czym bracie ty nie zaprzątasz sobie głowy
Odjebałes szustaka tyle lat w imię zasad
Na wolności zero mowa o tych czasach

Tu pokazana klasa
Gdy na twych barkach jazda
Pięć dni w tygodniu dozór plus wyroki w zawiasach
Do tego urodził ci się syn rodzinny temat
Zaczął się w życiu twym azyl w twych problemach

Niestety psy wykręciły lewą sprawę
Ledwo wyskoczyłeś a tu kabel pech
Z pomówienia teraz ty masz przez to barykadę
Choć odcięty od rodziny dajesz sobie radę

Wstajesz rano apel
Dzień za dniem jakoś leci
Klątwa sadu wisi a nie słońce świeci
To cena honoru i tęsknota do rodziny
Wiesz że nie możesz dać w piec ani użyć liny

Jednak w kierunku sw nie marnujesz śliny
Sam wiesz gdzie miejsce człowieka gdzie miejsce padliny
Trzeba silnym być to podstawa inna postawa słaba
Więc nie ma co się łamać i poddawać

Już niebawem tużtuż będziesz na wolności
Wrócisz na stare śmieci nadrobisz stratę w miłości
Czeka tu twój syn twoja kobieta i ziomki
Jebać tych co się szczycą tym ze pod dachem mokli

Od kropli deszczu słonych łez na wejściu
Znowu lewizna zapada sąd zagradza w odejściu
Zbrodnia i kara dwóch czeterch czy sześciu
Do wystawiania sanek koń był zawsze na miejscu

Kiedy sam w domu łycha z lodem i cytryna
Oni grzali tam chociaż niczyja była wina
Jego plan się zaczyna i szybko się nie kończy
Nie ma sprawy mało osób kogoś jeszcze tam podłączy

Sam sączy powoli
Zamknięci w niedoli zostali
Znasz to ziomek widziałeś zamilcz
Skazani wolności wam życzę bez granic
A szuje upodlić i tak jak ich zranić

To jest nienawiść do tego systemu
Może ktoś nam pomoże w rozwiązaniu problemu
Szczycą się tym chociaż pytam czemu
Szczyci się kurwa że ludzie siedzą w więzieniu

Na sumieniu miej ich i tak do końca
Kiedyś nastąpi dzień ze zobaczą promień słońca
Na dworcach spotkają się ze swymi rodzinami
Blask ojca w oku kiedy syn pod murami

Proroku walczyłeś z nami no i przegrałeś
Świat birytualny i twardy z zasadami idą dalej ludzie
Żyjący w trudzie i w nienawiści
W końcu znajdzie się ktoś po kolei was wyczyści

Mglisty poranek brat wybija przez bramę
Szkiełko myśli kajet stary testament
Przybijamy sztamę to co tu takie same
To co tam niech zostanie nie opowiedziane

Każdy ma do czegoś talent
Jeden klepie rap
Drugi klepie wład na szeroką skalę
Wokół przemysłowe hale pełno przemyconych fajek
Głupcy błyszczą to kumaty cicho mnoży szmalec

Dalej też znam kilku panów co grubo zajechane
Ale nikt nie szczyci tym ze siedział w kryminale
Kto ma wiedzieć wie co jest grane
A kto nie lepiej niech nie dowie się niczego wcale

Prawda ciszej będziesz dalej jedziesz
Nie wychylaj się za bardzo jeśli dobrze ci się wiedzie
Wolisz widzieć mamę zapłakaną na wokandzie
Czy oczy uradowane przy ciepłym obiedzie

Wytęż myśli czym się szczycisz
Ile dobra dałeś na ulicy wiedz że ona na to liczy
Rap jest światłem ma rozpalać ogień w sercach
Więc dlaczego na dzielnicy płonie tyle zniczy

Też nie byłem święty każdy swe nawywijał
Ale patrzę ludziom w oczy gdy ich na ulicy mijam
Siema cześć tylko szczera treść nie przemija
Czy potrafisz w życie wnieść to o czym nawijasz