Zachowanie Podłe (Feat. Damian Wsm & Kłyza Ms)
Bonus Rpk
3:23Się szczycą a nie ma czym Oni się szczycą Tym czym bracie ty nie zaprzątasz sobie głowy Odjebałes szustaka tyle lat w imię zasad Na wolności zero mowa o tych czasach Tu pokazana klasa Gdy na twych barkach jazda Pięć dni w tygodniu dozór plus wyroki w zawiasach Do tego urodził ci się syn rodzinny temat Zaczął się w życiu twym azyl w twych problemach Niestety psy wykręciły lewą sprawę Ledwo wyskoczyłeś a tu kabel pech Z pomówienia teraz ty masz przez to barykadę Choć odcięty od rodziny dajesz sobie radę Wstajesz rano apel Dzień za dniem jakoś leci Klątwa sadu wisi a nie słońce świeci To cena honoru i tęsknota do rodziny Wiesz że nie możesz dać w piec ani użyć liny Jednak w kierunku sw nie marnujesz śliny Sam wiesz gdzie miejsce człowieka gdzie miejsce padliny Trzeba silnym być to podstawa inna postawa słaba Więc nie ma co się łamać i poddawać Już niebawem tużtuż będziesz na wolności Wrócisz na stare śmieci nadrobisz stratę w miłości Czeka tu twój syn twoja kobieta i ziomki Jebać tych co się szczycą tym ze pod dachem mokli Od kropli deszczu słonych łez na wejściu Znowu lewizna zapada sąd zagradza w odejściu Zbrodnia i kara dwóch czeterch czy sześciu Do wystawiania sanek koń był zawsze na miejscu Kiedy sam w domu łycha z lodem i cytryna Oni grzali tam chociaż niczyja była wina Jego plan się zaczyna i szybko się nie kończy Nie ma sprawy mało osób kogoś jeszcze tam podłączy Sam sączy powoli Zamknięci w niedoli zostali Znasz to ziomek widziałeś zamilcz Skazani wolności wam życzę bez granic A szuje upodlić i tak jak ich zranić To jest nienawiść do tego systemu Może ktoś nam pomoże w rozwiązaniu problemu Szczycą się tym chociaż pytam czemu Szczyci się kurwa że ludzie siedzą w więzieniu Na sumieniu miej ich i tak do końca Kiedyś nastąpi dzień ze zobaczą promień słońca Na dworcach spotkają się ze swymi rodzinami Blask ojca w oku kiedy syn pod murami Proroku walczyłeś z nami no i przegrałeś Świat birytualny i twardy z zasadami idą dalej ludzie Żyjący w trudzie i w nienawiści W końcu znajdzie się ktoś po kolei was wyczyści Mglisty poranek brat wybija przez bramę Szkiełko myśli kajet stary testament Przybijamy sztamę to co tu takie same To co tam niech zostanie nie opowiedziane Każdy ma do czegoś talent Jeden klepie rap Drugi klepie wład na szeroką skalę Wokół przemysłowe hale pełno przemyconych fajek Głupcy błyszczą to kumaty cicho mnoży szmalec Dalej też znam kilku panów co grubo zajechane Ale nikt nie szczyci tym ze siedział w kryminale Kto ma wiedzieć wie co jest grane A kto nie lepiej niech nie dowie się niczego wcale Prawda ciszej będziesz dalej jedziesz Nie wychylaj się za bardzo jeśli dobrze ci się wiedzie Wolisz widzieć mamę zapłakaną na wokandzie Czy oczy uradowane przy ciepłym obiedzie Wytęż myśli czym się szczycisz Ile dobra dałeś na ulicy wiedz że ona na to liczy Rap jest światłem ma rozpalać ogień w sercach Więc dlaczego na dzielnicy płonie tyle zniczy Też nie byłem święty każdy swe nawywijał Ale patrzę ludziom w oczy gdy ich na ulicy mijam Siema cześć tylko szczera treść nie przemija Czy potrafisz w życie wnieść to o czym nawijasz