Poza Horyzont
Pmm
4:13Panie i Panowie właśnie nadszedł ten dzień Trzeba zatrzymać gniew uratować życia sens Nie poddawaj się zmieniaj zdarzeń bieg Twoja przeszłość nie może niszczyć Cię Panie i Panowie właśnie nadszedł ten dzień Trzeba zatrzymać gniew uratować życia sens Nie poddawaj się zmieniaj zdarzeń bieg Twoja przeszłość nie może niszczyć Cię Spróbuj zatrzymać gniew uciszyć stres odetchnąć By obudzić się gdzie chwile złe Cię nie dosięgną Na zawsze uwierz że warto stawiać na jedność A z muzyką na słuchawkach zabijemy obojętność Zdziwiłbyś się człowiek jakbym rzucił kilka ksyw To o ludziach których dobrze znam gdy słuchasz ich Nienawiść chcą sprzedawać dali jej maskę dobra Pchają stragan bazarowy bałagan swojego boga Jara ich hajs i sława napędza koks i trawa Stali się sztuczni dobrze wiedzą jak smakuje zdrada Proch oblepia ich lęki chcą myśleć że są wielcy Gadają o miłości a gniew ich stale męczy Nie muszę się z tym godzić znajduję prostsze drogi I omijam miejsca które mogłyby bliskim zaszkodzić Jeśli chcesz zabić wszystkich to zacznij od siebie Albo obierz inny cel i zapanuj nad gniewem Jestem chodnikowym wilkiem jak B.I.S.Z kocham krew Na nią oczy mi się błyszczą jak led ale zamykam je Opanuj strach i powstrzymaj gniew Mówi mój wewnętrzny głos Majk to mój gwiezdny miecz chuj mnie obchodzi ich szelest Masz i pomyśl wchodzę z buta skurwysyny wywracają stoły Boom boom bap zero dziewięć jeden zero dwa dwa Cały czas przed siebie no bo niby jak Zabijam gniew zapalniczka pompuje gaz Głośnik pompuje bas dźwięk cztery ściany ja Zwyczajny dzień dniem wielkich zmian Bez obietnic nic się nie dzieje od tak Możesz mnie skreślić dodać do strat Ciężko nie być wściekłym ale mnie wkurwia nawet ten fakt Raperzy nie są niebezpieczni KRS One Jacy młodzi gniewni? Panie to żaden z nas Panie i Panowie właśnie nadszedł ten dzień Trzeba zatrzymać gniew uratować życia sens Nie poddawaj się zmieniaj zdarzeń bieg Twoja przeszłość nie może niszczyć Cię Panie i Panowie właśnie nadszedł ten dzień Trzeba zatrzymać gniew uratować życia sens Nie poddawaj się zmieniaj zdarzeń bieg Twoja przeszłość nie może niszczyć Cię W świecie pogardy moją czujność chcą uśpić Próżność tańczy z chamstwem zaczynam się dusić Chcą mi wróżyć coś mi wmówić w furii gubią sens Gniew prowadzi ich bose stopy po rozbitym szkle Hieny wychodzą na żer ścisk szczęk tracisz tlen Strzeż rodzinę przed złem nim ją wezmą za cel Widzę obłęd w ich oczach leczą gniewem kompleksy Z wyrachowania zjedzą więcej niż mogą zmieścić Nieszczere gesty chęć zemsty omijam ich ścieżki Dają naiwnym truciznę czerpiąc z nich korzyści Ich śmieszny prestiż zbudowany by błyszczeć Idzie pod gilotynę bo przestaliśmy milczeć Na ulicę wyjdę krzyknę Nie zabierzesz mi wolności Prędzej zginę niż zawisnę w próżni cudzych potrzeb Gubię pościg paranoi nie mam broni mam odwagę Z wyboru buntownik oddam życie za sprawę