Palermo
W.E.N.A.
7:30 siedzę na krawędzi łóżka Twarz chowam w dłoniach nie podchodzę do lustra Dusza porzucona na dnie pusta muszla Przepuszcza okazję by coś zmienić bo już mam Dosyć wygranych dość porażek Dowodów na to co jest ważne Hedonizmu dość ascezy Cholernej presji mnóstwa przeżyć Układów kompromisów Cudzych butów w moim życiu Ślepej wiary dość obowiązków Coś jest ze mną nie w porządku Mam dość istnienia sensu zbyt wiele pustki w sercu Własnych myśli ludzkich głosów dość muzyki (megaherzów) Pokory dobrych rad Na zewnątrz chłodny wiatr Zabierze gniew dym z moich ust Mam dość przemyśleń pustych słów Dość walki dość niemocy Przeczucia że czas skończyć Wszechwiedzących ignorantów Wezwań do spłat raty w banku Falsyfikaty. Mam tu miłość przyjaźń i szacunek Bazar uczuć full podróbek też masz dosyć (witam w klubie) Dość tych samych twarzy wokół siebie Mam dość upadam wstaję znowu biegnę Mam dość rytmu dnia zysków i strat krzyków i braw Cyklu lat być lub brać gdy dookoła nas nic nie jest pewne Dość tych samych twarzy wokół siebie Mam dość upadam wstaję znowu biegnę Mam dość rytmu dnia zysków i strat krzyków i braw Cyklu lat być lub brać gdy dookoła nas nic nie jest pewne Nic nie jest pewne Nic nie jest pewne Dość Supportu fanów zdania hejterów agresji bez celu Nie mogę znieść powietrza bez tlenu ambicji graczy i podejścia trenerów Dość wojny by wstawać każdego dnia dosyć wymagań Dobra i zła drogi przykazań resztę spraw daj mi wymazać Nie chcę wiedzieć czy wzbiję się i spadnę i ziemia zabije mnie Nie winię jej mam dosyć życia niech przyjdzie śmierć Żadnych obietnic pochlebcy kłamcy oszczercy. Martwa cisza Chcę nie oddychać mogę nie myśleć o tym wszystkim dzisiaj Ufności i wiary dość mówienia wciąż o tym samym Dość patosu wokół skali chaosu godności wytrwałych Żaru piekła chłodu nieba i anarchii w gettach Powszechnej apatii obojętności tłumu fałszu i tempa Za którym nie potrafię nadążyć staję patrzę na chodnik Słyszę głosy. Mam dosyć głosów nie walczę z własnym nieładem zapomnij Dosyć nocy wyrzutów sumienia dość przeprosin Nie patrzeć sobie w oczy mam dosyć siebie ale dość już o tym Dość tych samych twarzy wokół siebie Mam dość upadam wstaję znowu biegnę Mam dość rytmu dnia zysków i strat krzyków i braw Cyklu lat być lub brać gdy dookoła nas nic nie jest pewne Dość tych samych twarzy wokół siebie Mam dość upadam wstaję znowu biegnę Mam dość rytmu dnia zysków i strat krzyków i braw Cyklu lat być lub brać gdy dookoła nas nic nie jest pewne Nic nie jest pewne Nic nie jest pewne Mam dosyć planów klepania po plecach deptania po piętach i pustych rad Gdybań i debat o celach i błędach co to je popełniam już drugi raz Głupich mas obowiązków sztucznych gwiazd ton botoksu W knajpie napiwków kapitalizmu choć wierci mi dziurę mój głos rozsądku Dość po prostu dość dziś nawet Barney mnie nie śmieszy Nie poznaję własnej matki i warczę do niej jak marnotrawne dzieci Dość starych śmieci dość pytań co słychać w moim mieście Dość tego co leci w tv i dość tego co wpycha mi internet Stop nie mam siły stop nie mam siły mam siłę Kocham świat na co dzień to znienawidzę go chociaż na chwilę Stop nie dam rady stop nie dam rady dam radę Dość rad nieczułych podniebień pod niebem czuję smak marzeń Nawet jak łażę z nosem na kwintę to żyję marzę i gram vabank Nie pytaj mnie znów o granice niebo limitem to sprawdzam sam Daj nam czas wygrać napisać ten ostatni wers Ale nie dziś bo najbardziej dość mam tych co się poddają wiesz