Póki To Trwa
Bonson
3:16Siema Kurwa pozmieniało się od poniedziałku Kiedy wychodziłem nie sądziłem, że się mogę tak czuć (Kaptur, kaptur) zasłaniał mój chujowy nastrój Pastuch jeden i drugi na przystanku Parkour se odpierdalam na ich łbach znów Fart w chuj, że twarz tu zasłaniał mi (kaptur, kaptur) (Żaden ze mnie gangus, ale jebnę chętnie w arbuz) Mogliśmy wybrać wszystko, wybraliśmy niunia przemoc Ona pisze mi że nara, ja jej piszę buźka, elo I pamiętaj, że jak przyjdziesz tutaj kurwa z koleżką To mu się sklei twarz z betonem jak guma z podeszwą Do wódki mam lont krótki, znów kurwy walą do drzwi Pocztówki z mieszkaniówki, pół porcji mam w promocji Do bójki mam bojówki, popuścisz jak podpuścisz Polówki Lacoste krój slim, bo brzuszki tak od dwóch dni Dzwoni pokusa Orzeł wylądował i ma dla mnie sztabę skuna Chętnie dzisiaj wpadnę, chociaż miałem już nie, kurwa Mało asertywny, gdy myślę o jej perfumach H-halo, pokusa Mówi, że jest w mieście, i że chce się dzisiaj ruchać A ja na to: Skarbie, chciałbym w końcu komuś ufać Ale słodkim głosem suka szepta mi do ucha (Przyjdź, przyjdź) Posypało mi się na amen, się nie chce żyć Rozjebany, nim znajdę diament, nie zrobię nic Biegam z klamą, przy skroni mam ją, take the lead Całe życie drift, całe życie drift, całe życie drift Halo, pokusa Nagrzany łeb mam, idę dalej, choć ciało odpuszcza Za rogiem na niebiesko miga gdzieś światło koguta Mijam sąsiada, ten mi kurwa znów sra coś do buta Mówię mu "Sąsiad wszyscy słyszeli jak żoną rzucasz Więc zamknij mordę, bo szukam komu tu podokuczać A ty przypadkiem dziwnie mi pasujesz coś do klucza" Telefon dzwoni, nie odbieram, bo to dzwonią z kruka W sumie odbieram, mówię im, że mogą ciągnąć druta W żabce biorę fajki i trzy czwarte wódki Sprite'a zero, bo miałem od dziś być na redukcji Telefon milczy, ona chyba nie chce znać mnie, chuj z tym Pamiętasz co mówiłem, co się stanie jak mnie puścisz Halo, pokusa, jakie mamy opcje, jakie bramki W kiermanie mam dwie paczki i na koncie bańkę z rapgry W środę robię zawsze barki, czasami klatkę w czwartki A w piątek sam se zastrzyk, żeby wiesz nie zaprzepaścić Czaisz miewam takie trzaski, jakbym w filmie grał niesmacznym Nie wiem czy nie czas się martwić, bo już kiedyś miałem zaszczyt No to tyle panie Patryk, ja stąd migiem palę laczki A dokładniej ajer maksy, jak to mówią na nie na wsi Dwa pięć dwa trzy, kluczyk, szarpie jak zły Puścił dwa piętra w drzwi, klucz, zgrzyt A jednak - śpisz, znów wstyd Dzwoni pokusa Orzeł wylądował i ma dla mnie sztabę skuna Chętnie dzisiaj wpadnę, chociaż miałem już nie, kurwa Mało asertywny, gdy myślę o jej perfumach H-halo, pokusa Mówi, że jest w mieście, i że chce się dzisiaj ruchać A ja na to: Skarbie, chciałbym w końcu komuś ufać Ale słodkim głosem suka szepta mi do ucha (przyjdź, przyjdź)