Statyw
Gruby Mielzky
3:24Wczoraj umarł mi na rękach starszy obcy Pan W centrum miasta każdy zerkał, a nie podbił sam Bo każdy dba o własny kącik, własny kosmyk włosów A świat jest szorstki dla takich jak my Mam kilku broskich, parę szoris, za nich skoczę w mosh pit Żyje pośród bloków gdzie nie znają smaku ostryg Ale znają smak życia, bo życie to są częściej wstrząsy Więc sporo jest na mieście kostnic Z dala od świątyń trzymam się, choć wierzę w swą modlitwę Nie jestem święty, ale nie mam kurwy przed nazwiskiem Dziś pewnie Chrystus umarłby od kuli A my szyi mielibyśmy spluwy Wszyscy moi bliscy dawno sobie gdzieś już poszli Od kołyski stałem zawsze tylko w cieniu siostry Kupiłem nową skórę, bo w swojej się czułem gorszy Mówię to z bólem, chociaż rany dawno się już zrosły W oczach gościa z pierwszej linii nie widziałem życia I zanim się zamgliły chwycił rękę mówiąc mi "Oddaj moim wnukom rower, bo nie wrócę dzisiaj I dzięki, że człowiekiem byłeś, chociaż parę chwil" A może mogłem zrobić więcej, a może mogłem zrobić coś A może mogłem zrobić więcej, a może mogłem zrobić coś A może mogłem zrobić więcej, a może mogłem zrobić coś A może mogłem zrobić więcej, a może mogłem zrobić coś Chłop molestował nam kolegę, rocznik 87 Całe dnie na drzewie mu pod klatką drzemy się by umarł w biedzie By nie znalazł miejsca w niebie, o ile takie jest Bo sam nie jestem pewien, może w życiu mamy tylko siebie Co niedziele wkłada gardziel pod patenę Jego brat też w ławce, ale gra w grę, że nic nie wie Bo to te dzieci z tamtych mieszkań, a tam już nikt nie patrzy A tam nikt nie pamięta, o tym, że to ślad na zawsze Bo nikt nie słucha, gdy się krzyczy Bo każdy ma swój kredyt, starą, którą zdradza, albo psa na smyczy Bo każdy jest, jak - zaraz wezmę pomoc I tak się nam tu uszczupliło grono W naszych głowach była wtedy chyba tylko zemsta Nie może być, że przejdzie bokiem, musi lać jak z cebra Ten drugi brat otworzył okno z ostatniego piętra I nam się kurwa uszczupliło o dwóch I patrzyliśmy jak spadł nagle, na boisko Na dół, z wypiekami jakbym ukradł kablem RTL sąsiadom A potem każdy biegł przed siebie, tak daleko jak dał radę Umyłem w domu ręce, na wszelki wypadek A może mogłem zrobić więcej, a może mogłem zrobić coś A może mogłem zrobić więcej, a może mogłem zrobić coś A może mogłem zrobić więcej, a może mogłem zrobić coś A może mogłem zrobić więcej, a może mogłem zrobić coś W środku nocy ja znów przyznam się, że tęsknie I, że szkoda, że zabrakło mi odwagi chwile wcześniej Bo jestem tylko tak z doskoku Patrzę na ciebie co dzień, choć widzę Cię raz do roku Zabrałem wtedy tamten rower Z domu Ci napisałem, że umarł mi właśnie człowiek na ręce Ty powiedziałaś, mi, że więcej już nie mogłem zrobić A może właśnie kurwa o to chodzi