Łatwiej Tym Co Śpią
Oliver Olson, Gibbs, Dopehouse, And Nicole Tymcio
3:11Zdziwiło kilo, nie moje stilo, bardziej ciekawił Orwell (ej) Marny ze mnie pilot, wolę lądować z nosem w książce (ej) To niemodne wiem, dwulicowy raper, hipokryta, co leci dosłownie ciągle I jest dobrze, ej, dopóki tym razem to właśnie Ciebie nie wciągnie Gdzie pieniądze tam problem, a ile zarabiasz to już nieistotne Ludzie myślą, że jedziesz windą, a nie widzą, ile kosztowały stopnie Dlatego real talk, dlatego hip-hop, dlatego sobą jestem Ty to ten King Kong, idź stąd, dlatego, pizdo, nie ma Cię na mieście Mam wejście na każdy backstage, ale postoję tam, gdzie moi ludzie Dzięki serdeczne, że tu jesteście, stale nastroje jak zwykle pod górę Bywało biednie, to na mixtape'ie padły naboje, złoto na albumie Szczęście nie kończy się nam na kopercie, logo prezentuję dumnie na bluzie Daleko od domu i kilometrów tysiące Setki gier, powodów, milion błędów, jeden wniosek Kochać swoich bliskich, za zdrowie kieliszki Brak nam znowu czasu, a tu już kolejny koncert Dwadzieścia osiem wiosen, chyba w końcu dorosłem Odłożę coś na potem, by nie musieć igrać z losem Tymi samymi nićmi, szyci bez grama fikcji Pływamy w morzu potrzeb, ale nigdy nie odwrotnie Nabrany rozpęd, ale po co pośpiech, skoro szereg jak na poczcie? Nie moje naboje za oknem, w porę przekierowuję trasy nocne Torem właściwym, ale nigdy bokiem (co?) Stale mnie dziwi, bo byłeś mi ziomkiem Jakie alibi, powiedz mi jak mogłeś? Prima Aprillis udawałeś dobrze I co? Wstawiłem za Ciebie głos Bo byłeś collegium częścią, błędy wychodzą na złość Dlatego wystukuję tempo, a w głębi ducha mam remont Podwójnie kładę na szczerość, bo serce gra mi stereo Na pewno stopa, werbel, bass, Panteon buduj, ale bez nas Nie zliczę cudów, bo metraż wewnętrzny nadal powiększam Centralnie stoi piedestał, nabiera sporo powietrza A karma bywa jak cera, dlatego nie ma co ściemniać Daleko od domu i kilometrów tysiące Setki gier, powodów, milion błędów, jeden wniosek Kochać swoich bliskich, za zdrowie kieliszki Brak nam znowu czasu, a tu już kolejny koncert Dwadzieścia osiem wiosen, chyba w końcu dorosłem Odłożę coś na potem, by nie musieć igrać z losem Tymi samymi nićmi, szyci bez grama fikcji Pływamy w morzu potrzeb ale nigdy nie odwrotnie