Nocne Jazdy
Gibbs
3:10Rozmowy z bankiem o niespłaconej racie (Jakie?) Zmieniłem na solidną wypłatę Konflikty z prawem czy jak sobie nazwę (Raczej) zmieniłem na ojcostwo i pacierz Wiem, co dla mnie ważne Życie to skurwiel jakby w dłoni trzymał kastet Protego czaruję co niedzielę, zanim zasnę Dawno mogłem uciec, a dziękuję za porażkę W pracy po łokcie, ale kocham, gdy jest postęp W ciągłej rozłące, ale kocham Cię najmocniej Kilometry prostej, by mógł zaskoczyć zakręt (Właśnie) a wydawało się być dobrze Krzywo patrzą, gdy idę na terapię To normalne, gdy na łajbie buja od lewej do prawej Słuchaj, nie raz uraz sprawi, żе się straci zasięg Czasem się nie uda po to, by siebiе odnaleźć Chciałbym mieć tak wybitny wzrok, by ominąć ten żal i mrok Łatwiej tym, co śpią Nie mamy szans, by zwalczyć zło, dopóki tło nie zmusi rąk Do walki o głos Kilka miesięcy temu nawet bym nie śnił Dzisiaj wygodniej pokonuję zakręty Nie chodzi o prestiż (powiedz mi) Po prostu w tyle zostawiam dziś tamte lęki Gaz do dechy, chociaż czasem chciałbym zwolnić Daleko do mety, a w pędzie głuchy na prośby Ciekły jak fondue, gorący jak Derby Niepotrzebne słowa, dzisiaj potrzebuję przerwy Początki nie są łatwe Nieważne czy wskakujesz w gajer, czy łapiesz za hantle Rób to na poważnie, bo w głowie jak w klatce A dłonie Twoje mają klucz, tylko chwyć okazję (Właśnie) dlatego doskonale wiem Niedoskonale stale szukam wtórnie, gdzie jest tlen Otwieram okno, ale nic to nie daje, nie Idę prosto przed siebie, a to realne, więc Chciałbym mieć tak wybitny wzrok, by ominąć ten żal i mrok Łatwiej tym, co śpią (łatwiej tym, co śpią) Nie mamy szans, by zwalczyć zło, dopóki tło nie zmusi rąk Do walki o głos (walki o głos) Chciałbym mieć tak wybitny wzrok, by ominąć ten żal i mrok Łatwiej tym, co śpią (łatwiej tym, co śpią) Nie mamy szans, by zwalczyć zło, dopóki tło nie zmusi rąk Do walki o głos (walki o głos)