Fatality
Rogal Ddl, Bonus Rpk, Atr Mf, Kiszło, And Wowo
5:32Zimna ulica, podkrążone lica Każda granica już tu dawno temu Została przebita jak błona dziewicza Bo kurwica w oczach na brzdęk PLN-ów Tu zmowa w milczeniu, tu płacz w sławy cieniu Tu kurwa Sodoma jest i Gomora Tu niepewność pewna jest jak pewność, że Niepewność, kurwa mać, to jej największa zmora Ale nie pora na nią jest tu od razu Mimo, że kurwa za każdym razem Oznacza to samo, bez wyjścia labirynt Jebany farmazon pustego przekazu Bo jak byś miał ująć to, co dziś wiesz Do tego kurwa, za co tu jesz Innych cytujesz, prawdę tuszujesz, konfabulujesz Zdjęcia kadrujesz, wklejasz na Insta Jak do nosa pierdoloną dwóje Banknot rolujesz, się koncentrujesz Zbierasz myśli i odwyki planujesz Ale gdy wstajesz rano już lepiej się czujesz Odpalasz szlugę i noc dementujesz Przytulasz ją czule, naprawdę kochasz Jednak gdy kłamiesz i tak nic nie czujesz Przegrałeś sprawę, poszarpany humor przez to Schudłeś 10 kilo i wyglądasz już jak dziecko Fart opuścił planszę, kradniesz co popadnie Człowiek nie maszyna, czasem przypierdoli w klamkę Od podstaw znam jazdę, lecz pouczać cię nie będę Bo nawet w środku roku słyszałem kolędę Wkurwia mnie to udawanie, kozaczenie w teledyskach Jak z ryja widać to, że was można tylko pizgać Rap ma prawdą tryskać i rozpierdalać beret A te kwiczące rury tylko zaśmiecają teren Chore rzeczy, chore czasy, nie ma co, zapinaj pasy Klepią cię po plecach, jak cię nie ma leją kwasy Więc won przydupasy, siema mówię tylko kumplom Co pójdą ze mną nawet jak mnie inni wkurwią A jak otuchy trzeba, wierzę w tych, co życie sieka Jak maczetą w bramie mogą ci zajebać plecak Zacznij robić swoje i się więcej nie maż, ta (Siema) wszystkim dobrym mordom pozdrowienia Ta jebana scena Sam mi się otwiera kurwa mać tu nóż w kieszeni Od waszego pierdolenia Ta, siema Ta jebana scena Sam mi się otwiera kurwa mać tu nóż w kieszeni Od waszego pierdolenia Ta, siema To nie Kołakowskiego filozofii ułamki To spaczone życia i jego odłamki Widzisz dno szklanki i dno samarki Nałogi to kurwy, przegrane walki Historie kurwa jakby odbite z kalki Na tych osiedlach same się piszą Negatyw życia, zerwane klisze I kurwa zbyt krótki znowu stanie się weekend Ten styl jest brudny tak, jak igła z HIV-em Słyszysz tupot to swoim kopytem Stopę do bitu wpierdala Lucyfer A Twoje plany już są dawno rozbite Miał być sportowcem, lecz chuj mu w kratę Pierwsze narkotyki i popłynął z tematem Mało tego, w hel wpierdolił swe siostry Teraz razem z nimi zapierdala na detoksy Tu nie ma puenty i nie ma riposty I właśnie Ci pęka moralny kręgosłup I nie ma z tym związku dzisiejszy horoskop To Cię zjada jak nowotwór No bardzo mi przykro (trudno) Już nic nie poradzisz, zawsze będę grał to gówno No bardzo mi przykro (ta na pewno) Od zawsze na zawsze wbite w Twój komentarz Czasem zdarza się gadać o szmaciarzach, dwóch twarzach Co usłyszę na backstage'u, zostawiam bez komentarza Gaża nie daje prawa, skakać innym po głowach A najebani gwiazdorzy nie wiedzą czym jest rozmowa Tata cię nie wychował? No to masz kurwa problem I tak konsumując goudę na bank go nie rozwiążesz Mylą butę z charyzmą, a niejeden miętką pizdą I tak maskuje niepewność, tłumacząc że jest artystą Na ulicach jest dokładnie tak samo jak w korpo Nikogo nie obchodzi, że się nie wyrabiasz z normą Za przekroczony termin masz przejebane mordo To ludzie ludziom zgotowali ten mordor Dawno od tego odbiłem, choć pamiętam te sceny Tchórzliwy diler przysyłał chłopaków po odbiór krechy Zdobyłeś towar, dziękować i znów ładujesz po kablach To never ending story, Kain zabił Abla Ta jebana scena Sam mi się otwiera kurwa mać tu nóż w kieszeni Od waszego pierdolenia Ta, siema Ta jebana scena Sam mi się otwiera kurwa mać tu nóż w kieszeni Od waszego pierdolenia Ta, siema Wychodzisz z domu windą do dołu Historia znowu tu się kołem potoczy Czujesz smród nocy, plastik tej procy Jebane psu w dupę dwieście złoty Ćmy nocne rozkładają uda Myśląc, że zapomnieć się uda Miasto tonie w brudach Balet, wóda, gruda Ta, i się gubisz