Statyw
Gruby Mielzky
3:24Już nie myślę zbytnio, o tym co przyniesie świt mi Widziałem upadki, wzloty, gdy robiłem kwit-flip Miasto to mój open office, kręcę tam swój parkour Grałem w nocy w to jak w Gothic lub pornosy z targu Dwie dekady temu budowałem w lesie wigwam Psy biegały nam po chacie jak Violetcie Villas Sytuacja w getcie? Ha, wiecznie niestabilna I zawsze kiedy w centrum jestem, inni są na skrzydłach Stary wyłapał gdzieś na pizdę Ja kręciłem z kolegami wtedy AND1 mixtape Jak się wyżył na nas, to w ciszy polewał bimber Całe życie chciałem zebrać gildię, (by?) By go zabić, wrzucić go na linę i zostawić Brak odwagi mi, więc wrzucam swoje linie gdzieś pod klawisz I trzeba było pościć, bo liczyło się siano I nikt mi nie zazdrościł, bo każdy miał to samo A kiedy wszyscy mieli mało, wszyscy chcieli mieć więcej I gdy więcej się zbliżało to aż siny był kciuk Całą chmarą bieg pod balon, żeby zdążyć przed deszczem Żeby rano znowu wierzyć, że wydarzy się cud (cud, cud) A zanim Charon nas przewiezie przez rzeczkę To stanę pod ścianą, by zostawić koślawy wrzut Bo kiedy wszyscy mieli mało, wszyscy chcieli mieć więcej I nieważne było wtedy kto przyjaciel, kto wróg Chłopcy gonili koper nawet w sezon ogórkowy Jak psy to pomidor a rosną im kalafiory Nie gram o pietruchę, wiem, że liczy się sałata (sos) Czasem wyjmę na cytrynę, bywa, nie ma batat Jak chcieliśmy się rozerwać, montowana bomba Graliśmy w butelkę długo, aż doszliśmy do dna Marię biorę na pieska, jak Kora Jackowska I choć już dawno tam nie mieszkam to spora pamiątka Chowaliśmy się w tamtej kabinie z pleksy Licząc, że kumpel obok mnie fortunę zbije pierwszy (sos) I każdy liczył na to szczerze, nie podkładał nogi Bo nikt nie miał wyboru, nie znał do ucieczki drogi Kiedyś ciężko nas nie widzieć, dziś się trudno trafić Gadamy raz na tydzień o tym, że szef gówno płaci Już nie myślę zbytnio o tym co przyniesie świt mi Bo miałem ludzi dookoła, ale wszyscy znikli A kiedy wszyscy mieli mało, wszyscy chcieli mieć więcej I gdy więcej się zbliżało to aż siny był kciuk Całą chmarą bieg pod balon, żeby zdążyć przed deszczem Żeby rano znowu wierzyć, że wydarzy się cud (cud, cud) A zanim Charon nas przewiezie przez rzeczkę To stanę pod ścianą, by zostawić koślawy wrzut Bo kiedy wszyscy mieli mało, wszyscy chcieli mieć więcej I nieważne było wtedy kto przyjaciel, kto wróg Znam tę drogę łebku mały Jeszcze będziesz zajarany Jak Ci pengę ktoś odpali Znam tę drogę łebku mały Jak Ci pengę ktoś odpali Jeszcze będziesz zajarany Stawiam to na szali