Ballada O Trzeźwym Diable
Krzysztof Daukszewicz
2:25A kiedy już odejdę stąd bo kiedyś odejść trzeba Żegnając lekko ziemię swą zapukam do bram nieba Grzeszyłem powiem bom jest chłop a chłopu to wypada I rzuć mi Piotrze słomy snop tak lżej się jest spowiadać Na dole przeklinałem w głos nieludzkie wręcz stosunki I ty byś klął gdy pusty trzos i coraz droższe trunki I coraz droższe trunki I jeszcze tylko problem mam nieduży to kłopocik Ty pewnie mego ojca znasz bo wielkiej był dobroci I Adam Kreczmar Jonasz K na pewno tu przybyli Bo ich jedynym grzechem to że ciut za dużo pili Wiec jeśli jesteś równy gość to chciałbym w niebie leżeć Tam gdzie poeci z ojcem mym mieszkają na kwaterze Mieszkają na kwaterze A jeśli nie wiesz gdzie ich dom to myślę że mi wskażesz Jakiś niewielki rajski bal z anielicami w barze A przy nim złodziej może stać co kradł gdy musiał przeżyć I nawet cały wojska pułk bo ściągasz z pól żołnierzy I ateista, który był na ziemi nic nie warty Ksiądz proboszcz też niech wpadnie tu i niech przyniesie karty Jeżeli jednak powiesz Nie Innego szukaj domu To skieruj choć w tę nieba część gdzie nie będzie oszołomów